poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Jeden dzień w Abu Dhabi


Dziedziniec Wielkiego Meczetu

Z okazji pierwszej rocznicy życia w Dubaju, uznałam, że nadszedł czas najwyższy na wybranie się do sąsiedniego Emiratu - Abu Dhabi. Podobnie jak Dubaj, Abu Dhabi aspiruje do tytułu rekordzisty pod względem śmiałości realizowanych projektów architektonicznych, a rywalizacja między dwoma miastami nadaje tempa niekończącemu się pościgowi za tym co największe, najszybsze i najdroższe. 


Architektoniczny fusion

Do Abu Dhabi najłatwiej dostać się z Dubaju autobusem odjeżdżającym z dworca autobusowego Al Ghubaiba co 15 minut. Podróż między odległymi o 130km miastami zajmuje ok. 2h. Zaskoczyła mnie cena biletu - jedynie 25 dirhamów (ok. 22 zł).

Chyba najpełniejszym wyrazem tutejszej chęci zadziwienia rozmachem całego świata jest Wielki Meczet Sheikha Zayeda. Jest nieco oddalony od miasta, a jego śnieżnobiałe kopuły i minarety z daleka odznaczają się na tle nieba. W przeciwieństwie do wielu muzułmańskich świątyń, poza porą modłów jest udostępniony do zwiedzania dla każdego. Aby wejść do środka oczywiście należy pamiętać o odpowiednim ubiorze, na miejscu można też wypożyczyć abaję (kobiety) lub diszdaszę (mężczyźni).




Budowę meczetu rozpoczęto w 1996 roku i miał on symbolizować cały, tak bardzo różnorodny islamski świat. W jego architekturze łączą się więc elementy zaczerpnięte z wielu źródeł, które zestawione razem tworzą świątynię będącą wyrazem otwartości i jednoczącą muzułmanów pochodzących z różnych kręgów kulturowych.


Podczas szczególnych okazji, jak choćby obchodzone na zakończenie ramadanu święto Id al-Fitr, w meczecie może się modlić jednocześnie ok. 40 000 osób.

Sama budowla robi ogromne wrażenie, za sprawą nieskazitelnie białego marmuru wykorzystanego do jej budowy wydaje się wręcz nierzeczywista. Do tego dochodzą zdobiące ściany motywy roślinne, ogromne żyrandole i największy na świecie ręcznie tkany dywan w sali modłów - wszystko razem składa się na oszałamiającą budowlę rodem z baśni 1001 nocy.

Nieskazitelna biel
Sala modłów i największy ręcznie tkany dywan świata
Koran

Za sprawą znanego na cały świat wizerunku jako supernowoczesnego miasta trudno jest uwierzyć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu Abu Dhabi było jedynie skromną wioską rybacką. Czasy te z powodzeniem wskrzeszone zostały w Heritage Village. Świetnie zaprezentowane zostało tu jak wyglądało życie codzienne mieszkańców Abu Dhabi zanim odkryto złoża ropy naftowej, które raz na zawsze odmieniły kraje Zatoki Perskiej. Podobny skansen znajduje się w Dubaju, ale moim zdaniem ten w Abu Dhabi przewyższa go pod wieloma względami.


Jak za starych dobrych czasów...
Wczoraj i dziś
Wśród szkła i stali takie obrazki cieszą oko

Gliniany meczet
Spacerując po wiosce możemy odwiedzić namioty beduińskie, oraz tradycyjne domostwa wykonane z drewna palmowego - barasti. Jest też suk, na którym można zajrzeć do kolejnych pomieszczeń i dowiedzieć się co nieco o tradycyjnym rękodziele. Oczywiście jest i meczet, a nawet oaza z ogródkiem i zagrodami. Na terenie skansenu znajduje się też restauracja, w której spróbujemy różnych lokalnych smaków w formie bufetu. Na deser koniecznie skosztujcie luquaimat - pysznych smażonych pączuszków zanurzonych w syropie daktylowym i posypanych sezamem.



Krosna



Abu Dhabi położone jest na licznych wyspach, a z Heritage Village rozpościera się widok na panoramę miasta na przeciwległym brzegu. Kolejnym punktem programu podczas tej krótkiej wizyty w Abu był Emirates Palace. Po otwarciu 2005 roku zdeklasował on dubajski Burj al Arab w kategorii "najbardziej luksusowy hotel świata". Jest przy tym otwarty nie tylko dla rezydujących w nim gości, z czego nie omieszkałam skorzystać. Rezydencje przystosowane są do sprostania wygórowanym wymaganiom książąt Zatoki Perskiej, głów państw i najmożniejszych tego świata, ale otwarte dla szerszego grona pomieszczenia też robią wrażenie. Marmury, złoto, kryształy Swarovskiego i zakonserwowane palmy, wszystko jest na bogato aż do granic dobrego smaku. Nie do końca moje klimaty, ale oczywiście warto zobaczyć. No i usiąść na filiżankę camelicino z wielbłądzim mlekiem i syropem daktylowym, lub cappuccino z pianką okraszoną płatkami 24-karatowego złota.



Emirates Palace w całej okazałości
Skromne wnętrza...
Camelcino, daktyle i czekoladki z wielbłądziego mleka

Wnętrza pałacu dają miłe wytchnienie od południowego skwaru. Gdy już żar lejący się z nieba nieco zelżeje, najlepiej wybrać się na Corniche. Jest to nadmorska promenada, która kusi odrobiną zieleni i przyjemnym wiatrem od morza. Można wypożyczyć rower, co w przypadku lokalsów może być dosyć ryzykowne - już widzę te abaje i diszdasze wplątujące się w zębatki! Do tego świeżo wyciskany sok owocowy i szafa gra, po raz kolejny okazuje się, że niewiele w życiu potrzeba do szczęścia.



Spacer wzdłuż Corniche

W drodze na dworzec mignęła mi przed oczami kolejna atrakcja Abu Dhabi wspomniana nawet w przewodniku - pomnik wyrośniętego czajnika do kawy zwanego dallah. Odniosłam wrażenie, że potencjał turystyczny Abu Dhabi szybko się wyczerpuje. Mówię tu o samym mieście, bo wyspa Yas z parkiem rozrywki Ferrari World na pewno dostarcza całą masę rozrywek i warta jest osobnej wizyty. Pomijając kilka głównych atrakcji, samo miasto nie ma rozmachu Dubaju i w jeszcze większym stopniu przypomina istny plac budowy, niemniej jednak warto zawsze warto zobaczyć coś nowego, a wycieczka do Abu Dhabi sprawiła, że nabrałam sporej ochoty na dalsze odkrywanie Emiratów - tego dziwnego świata wyrwanego pustyni, do którego sprowadził mnie los.  

Skromnie wyeksponowany wizerunek prezydenta UAE - Khalifa bin Zayeda Al Nahyana 

5 komentarzy:

  1. Kiedyś wybrałam się do Emiratów w czerwcu, ale było gorąco...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, już teraz jest tu jak w piecu... szczerze mówiąc niespecjalnie mnie cieszy wizja zbliżającego się lata.

      Usuń
  2. Jezusie (Allahu? haha), trafiłem tu przypadkiem. Prześliczne widoki. Zawsze mi się wydawało, że no co by nie mówić, ale meczety biją na głowę rozmachem i pięknem nasze swojskie kościoły, ale być może to po prostu z racji tej nutki orientalności, nietypowości, tak mi się podobają. Jestem mocno wyrwany z kontekstu - co się robi, żeby żyć w Emiratach?

    OdpowiedzUsuń
  3. He,
    swietny blog. O glowe bije marcy...
    Poradz kiedy lepiej na urop - koniec marca czy koniec maja??

    Pozdrawiam mocno,
    Maja


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa! :) Na urlop zdecydowanie polecam koniec marca, moim zdaniem to najlepszy czas na wizytę w Emiratach. W maju będzie już baaardzo gorąco!

      Pozdrawiam, Zosia

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...