Relaks na Ipanemie |
Często podczas rozmów o moim życiu na walizkach pada pytanie
– jaki jest mój ulubiony kierunek podróży. Nie muszę się długo zastanawiać nad
odpowiedzią - spośród miejsc, w które latamy bez wątpienia jest to Rio de Janeiro. To zanurzone w
gęstej dżungli, obrastające wzgórza o dziwnych kształtach miasto to jakiś
tropikalny sen. Narzuca ono specyficzny stan ducha przejawiający się afirmacją
życia i prostych przyjemności, a ja ilekroć tam jestem wcale nie mam ochoty
walczyć z tym słodkim stanem. To właśnie ten stan ducha przejawiają mieszkańcy Rio, którzy zwani są tu cariocas. Pełni radości życia, zaraźliwego optymizmu, towarzyscy i pełni pasji – czy to
kopiąc piłkę na plaży czy grając sambę. Zapraszam na więc na wspólne odkrywanie Rio, podrepczemy trochę po utartych turystycznych szlakach, ale postaram się zabrać Was też w miejsca uczęszczane przez prawdziwych cariocas.
Rzeźby z piasku na Copacabanie |
CORCOVADO
Oczywiście najbardziej charakterystycznym i iście
pocztówkowym punktem miasta, jest Corcovado – wysokie na 710m wzniesienie ze
statuą Chrystusa Odkupiciela, z którego rozpościera się zapierający dech w
piersiach widok na całą zatokę Guanabara. To tu warto rozpocząć zwiedzanie aby
lepiej rozeznać się w topografii miasta. Z góry jak na dłoni widać można
przyległe do plaż bogate dzielnice i ostro kontrastujące z nimi przyklejone do
wzgórz pstrokate fawele. Na szczyt Corcovado prowadzi kręta górska droga przy
której można napotkać sympatyczne małpki. Ostatni fragment pokonuje się pieszo.
Większość Brazylijczyków jest bardzo wierząca, a figura Chrystusa przy
bezchmurnej pogodzie widoczna niemal z każdego punktu sprawia wrażenie niemal
namacalnej obecności Boga. Drugą religią obecną w życiu Brazylijczyków jest bez
wątpienia piłka nożna, nie mogłam więc odpuścić wizyty na stadionie Maracanã.
Chyba nie ma w Rio miejsca, z którego nie byłoby widać Corcovado |
38-metrowy pomnik Chrystusa Odkupiciela |
A z góry można podziwiać takie widoki |
SANTA TERESA
Po drugiej stronie Corcovado znajduje się Santa Teresa –
dzielnica tutejszej bohemy. Przejeżdżając przez malownicze uliczki dotarliśmy
do Escadaria Selarón, słynnych schodów pokrytych wielobarwnymi ceramicznymi
płytkami. Opracowany przez pochodzącego z Chile artystę – Jorge Selaróna
projekt zaczął powstawać w latach 90 i miał być wyrazem uznania dla narodu
brazylijskiego. Dziś schody mienią się soczystymi kolorami: zielonym, żółtym i
niebieskim i moim zdaniem świetnie oddają ducha miejsca, wrodzoną radość życia
i spontaniczność Brazylijczyków.
Escadaria Selaron |
Sanata Teresa |
A jeśli o radości życia mowa, przenieśmy się na chwilę do
krainy karnawału. Po drugiej stronie dzielnicy znajduje się Sambodrom, który
przez większą część roku jest po prostu ogromną betonową konstrukcją ziejąca
pustką. Na jej widok aż trudno uwierzyć, że raz w roku wypełnia się ona ponad
70-tysięcznym tłumem, feerią barw i dźwiękami ekstatycznej samby. To właśnie tu
bije serce brazylijskiego karnawału. Aby choć na chwilę wczuć się w klimat nie
omieszkałam przymierzyć karnawałowego stroju. Muszę przyznać, że ugięły mi się
nogi pod jego ciężarem i trudno mi wyobrazić sobie, jak można w nim tańczyć z
gracją podczas wielogodzinnej parady, taki strój może spokojnie ważyć nawet 20
kg!
Do karnawału jeszcze daleko, ale już czas na pierwsze przymiarki |
PÃO DE
AÇÚCAR
Wzgórze zwane Głową Cukru konkuruje z Corcovado o najlepszy
widok z lotu ptaka. Stąd na pierwszym planie rozpościera się widok na pobliską
Copacabanę. Na szczyt wjechać można kolejką linową łączącą dwa sąsiednie wierzchołki.
Mimo, że na dole nic tego nie zapowiadało, gdy znalazłam się na szczycie niebo
momentalnie pokryły gęste chmury i zerwał się narowisty wicher. Szczerze mówiąc był on na tyle ekstremalny, że bałam się wyciągnąć aparat, żeby nie zwiało go w wody zatoki. Wbrew pozorom pogoda w Rio potrafi być
dosyć kapryśna i często zmienia się niczym w kalejdoskopie. Mimo niespodziewanych warunków atmosferycznych, muszę przyznać, że widok mnie zachwycił w przynajmniej równym
stopniu, co ten rozpościerający się z Corcovado.
Kolejka linowa na Głowę Cukru, niebieskie niebo jeszcze nie zapowiada ekstremalnych warunków, jakie za chwilę zastaną nas na górze |
FAVELA VIDIGAL
Jakby pięknych widoków na miasto było mało, wspomnę jeszcze
o trzecim punkcie widokowym, który polecam z całego serca. Znajduje się on w
rozpościerającej się nieopodal eleganckiej dzielnicy Leblon faweli Vidigal.
Miejsce to warto też odwiedzić, aby uzmysłowić sobie skalę kontrastów społecznych
niestety dzielących Rio i mieć wyobrażenie na temat realiów życia w slumsach porastających
wzgórza miasta. W przeciwieństwie do wielu innych faweli ta została
spacyfikowana w 2011 roku i od tamtego czasu jest stosunkowo bezpieczna i przyjazna
gościom. O tym jednak, jak bardzo niestabilny jest zaprowadzony tam porządek
świadczyć może spora liczba radiowozów i uzbrojonej policji.
Widok z mojego balkonu na sąsiedzką fawelę |
Lokalną wisienką
na torcie jest znajdujący się na szczycie bar – Alto Vidigal, z którego
rozpościera się zapierający dech w piersiach widok. U wejścia do faveli
znajdują się motocykliści, którzy pełnią rolę przewoźników, i za niewielką
opłatą zabierają Cię na tylnym siedzeniu we wskazane miejsce. My przejechaliśmy
połowę trasy, resztę drogi pokonaliśmy pieszo, nieco błądząc wśród wałęsających
się psów, dzieciaków puszczających latawce i agresywnych dźwięków favela funk wydobywających
się z trzeszczącego radia.
Street art jest w Rio wszechobecny |
Widoki z baru Alto Vidigal na szczycie faweli nawet w pochmurny dzień robią wrażenie |
PLAŻA
Jakże odmienne życie Rio toczy się kilkaset metrów poniżej na
ciągnących się kilometrami plażach – Leblon, Ipanemie i oczywiście najsłynniejszej
z nich Copacabanie ze szczytu faweli wydających się jedynie cienkimi złotymi paseczkami
na granicy ogromnego miasta i równie ogromnego, aksamitnego oceanu. Podczas, gdy Ipanema uważana jest za plażę prawdziwych cariocas, to Copacabana jest plażą całego świata.
Arpoador. To stąd najlepiej podziwiać zachód słońca i pobliską Ipanemę |
Woda kokosowa w jednym z niezliczonych kiosków to nieodłączny element spaceru wzdłuż plaży |
Przyglądając się mijanym ludziom nietrudno zauważyć, że w Rio
panuje niemal obsesyjny kult ciała. Przedstawiciele różnych grup społecznych,
kolorów skóry i grup wiekowych z namaszczeniem oddają się różnym formom
aktywności fizycznej. Plaże dostarczają niemal nieograniczonych możliwości do
uprawiania sportów, ciągną się wzdłuż nich ścieżki biegackie, co kilkanaście
metrów natrafić można na boiska do siatkówki, tenisa plażowego, siłownie na
otwartym powietrzu i namioty oferujących swoje usługi trenerów personalnych. W
centrum całego tego szaleństwa na punkcie pięknego ciała znajdują się oczywiście
słynne brazylijskie pośladki, obowiązkowo eksponowane za sprawą bikini uszytego
przy wykorzystaniu minimalnej ilości materiału.
Charakterystyczny falisty wzór na chodniku wzdłuż Copacabany |
Copacabana skąpana w porannym słońcu |
Spacerów wzdłuż Copacabany ciąg dalszy. Po lewej budki trenerów personalnych |
Po zaliczeniu obowiązkowego treningu można się zrelaksować w
jednym z gęsto usianych wzdłuż plaż kiosków. Tu można zamówić wodę kokosową z
ociosanego maczetą kokosa lub przygotowaną z wprawą najlepszą na świecie (i
bardzo wysokoprocentową) caipirinhę. Po wypiciu wody z kokosa nie zapomnijcie odnieść go do kiosku i poprosić o przepołowienie go, żeby wyjeść smaczny miąższ!
Na jednej caipirinhi zazwyczaj się nie kończy, i tym
sposobem płynnie przechodzimy do następnego akapitu, jakim jest nocne życie w
Rio.
Na pierwszym planie Leblon, nieco dalej Ipanema |
LAPA
Jeśli ktoś tak jak ja uwielbia bary o niezobowiązującej
atmosferze, muzykę na żywo, sambę i szalone tańce, to koniecznie musi się
wybrać do tej tętniącej życiem po zmroku dzielnicy. O tym, że jesteśmy na
miejscu świadczy pochodzący z czasów kolonialnych biały akwedukt Carioca będący
symbolem dzielnicy. Okolica jest nieco szemrana, ale nocą fakt ten zostaje
zamaskowany za sprawą roześmianych tłumów, dźwięków samby, kolejnych caipirinhi
i ogólnej atmosfery zabawy unoszącej się w powietrzu do białego rana.
Caipirinha w jednym z kiosków to zapowiedź wesołego wieczoru |
Zachód słońca to dopiero początek! |
Następnego dnia nie ma jednak spania do południa, trenujący
Cariocas już od rana okupują drążki i ścieżki biegowe na plaży, przecież nie
można się zaniedbać!
A już w następnym odcinku… trochę o smakach Brazylii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz