Paryski street art - na górze mozaika Invadera, artysty inspirującego się grafiką gier komputerowych |
Zastanawiam się jakie słowa najlepiej opisują Paryż.
Większość ludzi zanim pierwszy raz dotrze do miasta świateł ma już przed oczami
pewną gotową projekcję, wie dokładnie jak powinien on wyglądać. Przecież każdy
widział ulice, bulwary i place Paryża na nieskończonej liczbie ilustracji,
filmów, pocztówek, plakatów, obrazów. W gwałtownym zderzeniu z rzeczywistością
ten wyidealizowany obraz szybko jednak spływa cuchnącym rynsztokiem, cóż, c’est
la vie! Nie raz słyszę, że Paryż kogoś rozczarował – że brudny, niebezpieczny, zatłoczony,
drogi.
Jasne, to wszystko prawda. Szczególnie przyjeżdżając ze sterylnego
Dubaju, powszechny bród i smród to pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy (i w
nozdrza). Z tego, co mówią francuscy
znajomi, bezpiecznie też nie jest i w niektóre dzielnice strach jest zapuszczać
się po zmierzchu. Wszędzie, a zwłaszcza w metrze widać bezdomnych, żebraków, narkomanów
i różnych dziwacznych wykolejeńców. No i na koniec zatłoczony – absolutnie się
zagadzam, gdzie nie spojrzeć, wszędzie korki, roi się też wszędzie od turystycznej
stonki. Jakby tego wszystkiego było mało, to dodam, że nawet krótki pobyt w tym
mieście sprawi, że będziemy mieć lżej w portfelu. Mimo to, postaram się stanąć
w obronie Paryża, któremu dałam się oczarować po raz kolejny.
Sprzedawca miniaturek wieży Eiffla pod Luwrem, 1€! 1€! |
Wydaje mi się, że podstawowym błędem i bezpośrednią
przyczyną wszelkich rozczarowań są te chybione wyobrażenia i źle zdefiniowane
oczekiwania. Zamiast szukać wytwornego, romantycznego oblicza, otwórzmy oczy na
to, co Paryż ma do zaoferowania w rzeczywistości i na co większość
odwiedzających wydaje mi się pozostawać ślepa. Przede wszystkim jest to
niezwykła wielokulturowość. Dużo mówi się o tym, że Francuzi nie radzą sobie z
postępującą falą imigracji. Spójrzmy prawdzie w oczy – jest to proces nie do
powstrzymania i wynika nie tylko z wciąż rosnącej liczby przyjezdnych z byłych
kolonii, ale też z trendów demograficznych, co widać gołym okiem na ulicach.
Zamiast więc biadolić nad tą sytuacją, dlaczego by nie spojrzeć na pozytywny
wkład napływu różnych kultur we współtworzenie współczesnego charakteru miasta?
Plażowanie nad Sekwaną |
Imigranci w Paryżu to nie tylko problemy społeczne. W ogromnej
mierze tworzą oni wibrującego ducha tego miasta. Paryż ma w sobie kolory i magię
krajów Maghrebu, dziką ekspresję i radość życia właściwą krajom Afryki
Zachodniej. To istny tygiel kulturowy, przy czym każda mniejszość etniczna
dorzuca do niego swoje trzy grosze tworząc miejsce wielobarwne, niepowtarzalne
i pulsujące życiem. Znakiem tego jest choćby fakt, że chyba każdy prawdziwy
Paryżanin wie, że najlepszego falafela można zjeść w L’as du Fallafel i w
miejsce to przyciąga kolejki zdecydowanie dłuższe niż jakiekolwiek crepes. Polecam
więc zobaczyć, pół szlanki pełnej (lub kieliszka wina), zanurzyć się w tym
nieskończonym bogactwie kulturowym Paryża i czerpać z niego pełnymi garściami,
wybrać się do fascynującej żydowskiej dzielnicy Le Marais, chinatown w Belleville (obecnie
dosyć hipsterskiej dzielnicy ze świetnym street artem) lub do wielokulturowej dzielnicy
XVIII, zamiast podążać jedynie utartymi szlakami w próbie wskrzeszenia
nadszarpniętego zderzeniem z rzeczywistością snu o Paryżu.
źródło: www.tripadvisor.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz