Trudno opisać mi słowami jak bardzo się ucieszyłam na wieść o "służbowej" wyprawie na Mauritius. Jeśli Raj istnieje, to chciałabym, żeby wyglądał tak, jak ta wyspa. Wszystko brzmiało jak bajka, poza jednym niewygodnym szczegółem - miałam do dyspozycji jedynie 30h aby nacieszyć się moimi mikrowczasami.

Mieszkańcy Mauritiusa są jedyną w swoim rodzaju mieszaniną kreolskich, francuskich, hinduskich, chińskich i afrykańskich genów. Jak większość ludzi, którzy urodzili się na wyspach, gdzie zawsze świeci słońce, żyją oni w swoim własnym rytmie i tryskają optymizmem i pozytywną energią. Na co dzień posługują się językiem kreolskim i francuskim w trochę specyficznym, wyspiarskim wydaniu.
Sprzedawca owoców profesjonalnie obiera dla mnie ananasa za pomocą kilku ciachnięć nożem. |
Pierwsze kroki na Mauritiusie skierowałam na plażę - bo gdzieżby indziej! Nie miałam daleko, otwierając drzwi na werandę piasek wsypywał mi się do pokoju a firanki powiewały pod wpływem morskiej bryzy (choć raczej był to tropikalny huragan). Czas upłynął mi na korzystaniu z dobrodziejstw Mauritiusa - morza, słońca, wiatru i podziwianiu pięknej, bujnej zieleni. Znane mi rośliny, nabierają tutaj ogromnych rozmiarów i soczystych barw, dając widowiskowy pokaz jakiejś niczym nieskrępowanej, rozbuchanej witalności.
Bajeczne hibiskusy. |
Podejrzewam, że leżałam na plaży, która posłużyła za scenografię do reklamy batoników Bounty. Położyłam się z książką i przez chwilę rozkoszowałam słońcem, trzeba jednak pamiętać, że w tropikach jest ono naprawdę zdradzieckie! Starałam się zrelaksować, choć przeszkadzały mi w tym obwieszone wielkimi kokosami palmy dokładnie nad moją głową. Co jakiś czas zerkałam na nie z niepokojem i zastanawiałam się przez chwilę nad częstotliwością wypadków z ich udziałem na wyspie.
Niebezpieczeństwo czyhające na nieświadomych plażowiczów. |
Temperatura wody w oceanie o tej porze roku może nieco ochłodzić entuzjazm - na Mauritiusie póki co trwa "zima". Nie powstrzymało mnie to jednak przed realizacją intensywnego programu sportów wodnych: pływaniem, kajakarstwem, nartami wodnymi i nurkowaniem. Wystarczy przepłynąć łódką niewielki dystans od brzegu aby znaleźć się w istnym akwarium i z maską i rurką podziwiać tajemniczy świat rybek - kropkowanych, cętkowanych, mieniących się na niebiesko papugoryb i pięknych, żółtych skalarów.
Wiadomo, nic tak nie pobudza apetytu, jak czas spędzony na świeżym powietrzu, a zwłaszcza nad morzem. Tak więc wieczorem spróbowałam lokalnych smaków, które są fuzją wpływów kreolskich, francuskich, hinduskich i chińskich. W menu królują ryby i owoce morza, często w postaci curry, podawane z ryżem i chlebem, gulasze warzywne lub z soczewicy. Nieznaną mi wcześniej ciekawostką była sałatka z serca palmy. A na deser owoce, nadające nowego znaczenia słowu "soczystość"!
W niektórych miejscach prądy morskie są tak silne, że mogą zawlec nieuważnych pływaków i kajakarzy na Madagaskar. |
C'est la vie! |
Jeszcze nie opuszczamy Mauritiusa - w kolejnej notce o mojej wycieczce po południowej części wyspy.
Czy dane było Ci tutaj wrócić, by zweryfikować swoje przyżycia raz jeszcze? Dzięki bezpośrednim lotom z Warszawy rok 2018 jest okazją do łatwiejszej podróży na tę niesamowitą skorupkę! Jestem ciekawa, jak odebrałabyś obecnie to miejsce, zmian tu tyle, że człowiek ledwie nadąża... Pozdrowienia! :-)
OdpowiedzUsuń