Ubud zlokalizowane w sercu Bali, pośród wzgórz pokrytych tropikalną dżunglą uważane jest za kulturową stolicę wyspy. Jest też świetnym punktem wypadowym do okolicznych atrakcji, w związku z czym rozwinął się tu ruch turystyczny na dużą skalę. Oferta skierowana jest na każdą kieszeń, i zarówno backpackersi szukający budżetowych rozwiązań, jak i ci o bardziej wygórowanych potrzebach znajdą tu coś dla siebie. Wjazd do miasteczka zwiastują billboardy reklamujące pensjonaty, salony spa i wypożyczalnie skuterów, oraz niezliczone stragany z lokalnym rękodziełem. Przy całej turystycznej otoczce, Ubud wydaje się przyjaznym miasteczkiem, w którym życie toczy się niespiesznym tempem, jednym słowem chętnie spędziłabym tam kila dni. Nas czas jednak gonił, więc zwiedziliśmy jedną ze świątyń i pałac królewski, kupiliśmy kilka pamiątek na targu rękodzieła, szybka kawka i ruszamy dalej!
Pałac królewski w Ubud |
Następnie, zgodnie z planem zamierzaliśmy zobaczyć słynne tarasy ryżowe w Tegalalang. Jakie było nasze rozczarowanie, gdy kierowca oznajmił nam, że akurat trwa pora sucha, i na tarasach ryżowych nie ma... ryżu! Uparcie odwodził nas od pomysłu jechania tych dodatkowych kilkunastu kilometrów na nic, my jednak postanowiliśmy przekonać się na własne oczy. Rozumiem, że mieszkańcy Bali mogą stawiać przyrodzie wygórowane oczekiwania, ale jak dla mnie, to co ujrzeliśmy było więcej, niż tylko satysfakcjonujące. Rozpościerająca się przed naszymi oczami dolina wydawała się być nieco tandetną fototapetą, oniemiałam z zachwytu. Naprawdę trudno mi wyobrazić sobie, jak wygląda to miejsce gdy tarasy porasta ryż i mienią się one wszystkimi odcieniami soczystej zieleni.
Na jednym zboczu doliny znajduje się kilka kafejek i restauracji na drewnianych podestach, gdzie można zjeść posiłek podziwiając jeden z najpiękniejszych możliwych widoków, od którego nie sposób oderwać wzrok. Co przychodzi na myśl to to, że spoglądamy właśnie na przykład idealnej harmonii tropikalnej natury i pracy ludzkich rąk. Marzył mi się niespieszny spacer w cieniu palm, pośród wiodących wśród zboczy ścieżek, ale niestety dzień zbliżał się ku końcowi.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy tarasie, z którego rozpościerał się widok na wodospad pośród morza zieleni. Miał być to kilkuminutowy przystanek, ale postanowiliśmy zapuścić się głębiej w las i dojść pod same kaskady. Upał tego dnia był niemiłosierny i gdy poczułam na sobie orzeźwiającą mgiełkę, nie mogłam się oprzeć wskoczeniu do wody. Co za wspaniałe uczucie kąpać się pod wodospadem, nie ma to jak naturalne SPA!
Po tak intensywnym dniu, czuję, że zasłużyłam na lokalne smakołyki: nasi goreng i satay |
Podsumowując, co tu dużo mówić - Bali jest cudowne. To jedno z niewielu miejsc, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Nie ważne, czy jesteś typem plażowicza, imprezowicza czy odkrywcy, miłośnikiem przyrody i adrenaliny, wędrowcem, smakoszem czy badaczem egzotycznych kultur i zwyczajów, tu nie będziesz się nudzić. Możliwości są niemal nieograniczone! Chyba pobożność mieszkańców popłaciła i bogowie nie poskąpili ich wyspie urody, a mieszkańcom uśmiechu i pogody ducha.
Czas na relaks, ostatnie chwile na Bali |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz