|
Barwy morza |
Zofia znów trafiła do krainy Maorysów. Nie wiem, czy to
zasługa promieni słońca, których tym razem nie brakowało, ale Auckland wywarło
na mnie dużo lepsze wrażenie niż za pierwszym razem. Wspięcie się na taras
widokowy SkyTower pozwoliło mi rzucić okiem na miasto w szerszej perspektywie i
docenić jego wyjątkowe położenie. Morze przenika tkankę miejską i zabudowę
portową, powietrze jest czyste i klarowne. Wody zatoki Hauraki mienią się w
słońcu wieloma odcieniami – od błękitu, poprzez szmaragd aż po ciemny granat. Tu
i ówdzie żagle jachtów – tutejsza natura jest hojna dla ludzi morza – nie szczędzi
im porywistego wiatru i pięknych krajobrazów. Auckland pełne jest powietrza i
otwartych przestrzeni. Jak ktoś narzeka na niedobór wrażeń, zamiast wjazdu na
taras widokowy można się z niego rzucić w przepaść. Krótka (11 sekund), lecz
intensywna impreza. I niestety bardzo droga.
|
Wygląda mi to na kuter wielorybników. |
|
Widok na zatokę Hauraki z wieży Sky Tower. |
|
Galeria sztuki Toi o Tāmaki |
Następnego poranka wpadłam na śniadanie na kampus Uniwersytetu
w Auckland, nie ma to jak rozpocząć dzień kawą i tostami w towarzystwie
maoryskich (i nie tylko) studenciaków. Potem postanowiłam podążyć ścieżką
kultury i odwiedziłam galerię sztuki Toi o Tāmaki. Właściwie to zaintrygowała mnie
przede wszystkim jej nowoczesna architektura, nawiązująca do tradycyjnych form
Maoryskich. W środku bez szału, ale można zajrzeć, tym bardziej, że wstęp jest
za darmo, a kustoszka wręcz naganiała przechodniów, aby weszli i podziwiali
prezentowaną kolekcję.
|
Kwitnące magnolie - idzie wiosna! |
Tradycyjnie już wspięłam się na wygasły wulkan Mount Eden.
Tym razem panorama miasta nie była zasnuta mgłami i pięknie mi się
zaprezentowała w całej okazałości. Podziwiałam też grę świateł i cieni
rzucanych na nieckę zielonego krateru. No i wspaniałą nowozelandzką zieleń –
hibiskusy, anturium, bugenwille.
|
Ziele na kraterze |
|
Panorama Auckland z Mount Eden |
U stóp wulkanu znajduje się przyjemna dzielnica Mount Eden
Village. Właściwie jest to jedna ulica, która obfituje w kawiarenki, sklepiki.
Warto wpaść tam na chwilę relaksu, życie zdaje się tam płynąć jeszcze wolniejszym tempem niż w centrum Auckland, choć i w centrum toczy się ono spokojnym rytmem, co potęguje wrażenie przebywania dosłownie na krańcu świata.
|
Wielcy Maorysi w Mount Eden Village. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz