Monako postanowiłam odwiedzić podczas krótkiego pobytu w
Nicei. Miasta są świetnie skomunikowane, kursuje między nimi autobus Nr 100,
który kosztuje jedynie 1,50 euro. Przejazd zajmuje ok. 40 min i wiedzie przez
serpentyny, z których rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki. O
ile jadąc z Nicei mogłam wygodnie się rozsiąść, to w drodze powrotnej autobus
był pełny i niestety musiałam stać całą drogę.
MONTE CARLO
Postanowiłam wysiąść na przystanku końcowym – w Monte
Carlo. Pierwsze kroki oczywiście
skierowałam w stronę kasyna. Na widok gmachu od razu przypomniały mi się filmy
o agencie 007. Za darmo można wejść tylko do hallu, aby dostać się do sali gier
trzeba zapłacić 10 euro. I ja dałam się wciągnąć na chwilę w hazardową gorączkę i spróbowałam swojego szczęścia w ruletkę ale stawiając kilka euro na czerwone niestety szybko je straciłam. Przy stołach zdecydowaną
większość klienteli stanowili Azjaci trwoniący wraz z każdą kolejną grą niezły
majątek, choć czasem dało się też usłyszeć radość z wygranej. Jako, że dzień
był piękny i słoneczny postanowiłam wyjść na zewnątrz z tego dość ponurego
wnętrza, w którym nie trudno o zatracenie poczucia czasu. Od razu rzuciły mi
się w oczy superszybkie samochody zaparkowane przed wejściem, pierwsze z wielu,
które miałam ujrzeć tego dnia.
LA CONDAMINE
Pochodziłam chwilę po okalającym kasyno parku, po czym
zeszłam wzdłuż tarasu widokowego do dzielnicy La Condamine. Główna ulica to
bulwar Alberta I, który jest częścią długiego na 3400m toru wyścigowego Grand
Prix Formuły I. Tuż obok znajduje się port, w którym zacumowane są imponujące
jachty. Za dnia panowała tam dosyć senna atmosfera, tu i tam dało się zobaczyć
członków załogi wykonujących swoje codzienne prace na pokładzie.
Schodząc z Monte Carlo do portu |
Następnie skręciłam w wiodącą znów ku górze ulicę księżnej
Karoliny. Monako jest na tyle małe, że bez problemu można przemieszczać się po
nim pieszo. Czasem problem mogą stanowić jednak spore różnice wysokości, przez
które trudno też rozeznać się w topografii. Z pomocą przychodzą jednak miejskie
windy, które często znaleźć możemy w najmniej spodziewanych miejscach.
ulica księżnej Karoliny |
JARDIN EXOTIQUE
Do Jardin Exotique dotarłam właśnie w ten sposób, łapiąc
kilka kolejnych wind, których odnalezienie nie zawsze było proste. Pomimo wind
i tak zaliczyłam niezłą wspinaczkę. Na szczęście wcześniej zaopatrzyłam się w
Carrefourze w lokalny smakołyk – barbajuan. Są to małe smażone pierożki
wypełnione jakąś zieleniną i ricottą – smakowite. Wspinaczka do ogrodów okazała
się warta wysiłku. Są one pięknie zaprojektowane na zboczu wzgórza, a w dodatku
rozciąga się z nich chyba najpiękniejszy widok na całe księstwo. Dodatkowo
można zwiedzić jaskinię z niesamowitymi formacjami skalnymi, ale niestety
otwierali ją dopiero za godzinę, a ja miałam bardzo ograniczoną ilość czasu.
MONACO VILLE
Nasycona już widokami i obcowaniem z przeróżnymi formami
kaktusów i innej roślinności, znów zeszłam kilka poziomów w dół i rozpoczęłam
wspinaczkę do starej części państwa-miasta. Tam znajduje się książęcy pałac
zamieszkiwany przez księcia Alberta II Grimaldi i jego rodzinę. Idąc przed
siebie znajdziemy się w gąszczu wąskich splątanych uliczek charakterystycznych
dla śródziemnomorskich miast. Miłe wytchnienie od zwartej, betonowej
architektury nowszych dzielnic.
O zmierzchu senne dosyć miasto zaczęło ożywać. Bar w porcie
wypełnił się pięknymi, młodymi i bogatymi. Ciszę wieczoru rozrywał warkot
silników sportowych samochodów, ulice zamieniły się w rewię mody. Ja niestety musiałam
wracać do Nicei, weszłam więc na pokład mojego superjachtu i odpłynęłam na
otwarte wody wyobraźni.
Pałac rodziny Grimaldi |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz