wtorek, 16 sierpnia 2016

Monako. Blask i blichtr




Monako postanowiłam odwiedzić podczas krótkiego pobytu w Nicei. Miasta są świetnie skomunikowane, kursuje między nimi autobus Nr 100, który kosztuje jedynie 1,50 euro. Przejazd zajmuje ok. 40 min i wiedzie przez serpentyny, z których rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki. O ile jadąc z Nicei mogłam wygodnie się rozsiąść, to w drodze powrotnej autobus był pełny i niestety musiałam stać całą drogę.




MONTE CARLO

Postanowiłam wysiąść na przystanku końcowym – w Monte Carlo.  Pierwsze kroki oczywiście skierowałam w stronę kasyna. Na widok gmachu od razu przypomniały mi się filmy o agencie 007. Za darmo można wejść tylko do hallu, aby dostać się do sali gier trzeba zapłacić 10 euro. I ja dałam się wciągnąć na chwilę w hazardową gorączkę i spróbowałam swojego szczęścia w ruletkę ale stawiając kilka euro na czerwone niestety szybko je straciłam. Przy stołach zdecydowaną większość klienteli stanowili Azjaci trwoniący wraz z każdą kolejną grą niezły majątek, choć czasem dało się też usłyszeć radość z wygranej. Jako, że dzień był piękny i słoneczny postanowiłam wyjść na zewnątrz z tego dość ponurego wnętrza, w którym nie trudno o zatracenie poczucia czasu. Od razu rzuciły mi się w oczy superszybkie samochody zaparkowane przed wejściem, pierwsze z wielu, które miałam ujrzeć tego dnia.






LA CONDAMINE

Pochodziłam chwilę po okalającym kasyno parku, po czym zeszłam wzdłuż tarasu widokowego do dzielnicy La Condamine. Główna ulica to bulwar Alberta I, który jest częścią długiego na 3400m toru wyścigowego Grand Prix Formuły I. Tuż obok znajduje się port, w którym zacumowane są imponujące jachty. Za dnia panowała tam dosyć senna atmosfera, tu i tam dało się zobaczyć członków załogi wykonujących swoje codzienne prace na pokładzie.


Schodząc z Monte Carlo do portu




Następnie skręciłam w wiodącą znów ku górze ulicę księżnej Karoliny. Monako jest na tyle małe, że bez problemu można przemieszczać się po nim pieszo. Czasem problem mogą stanowić jednak spore różnice wysokości, przez które trudno też rozeznać się w topografii. Z pomocą przychodzą jednak miejskie windy, które często znaleźć możemy w najmniej spodziewanych miejscach.


ulica księżnej Karoliny


JARDIN EXOTIQUE

Do Jardin Exotique dotarłam właśnie w ten sposób, łapiąc kilka kolejnych wind, których odnalezienie nie zawsze było proste. Pomimo wind i tak zaliczyłam niezłą wspinaczkę. Na szczęście wcześniej zaopatrzyłam się w Carrefourze w lokalny smakołyk – barbajuan. Są to małe smażone pierożki wypełnione jakąś zieleniną i ricottą – smakowite. Wspinaczka do ogrodów okazała się warta wysiłku. Są one pięknie zaprojektowane na zboczu wzgórza, a w dodatku rozciąga się z nich chyba najpiękniejszy widok na całe księstwo. Dodatkowo można zwiedzić jaskinię z niesamowitymi formacjami skalnymi, ale niestety otwierali ją dopiero za godzinę, a ja miałam bardzo ograniczoną ilość czasu.






MONACO VILLE

Nasycona już widokami i obcowaniem z przeróżnymi formami kaktusów i innej roślinności, znów zeszłam kilka poziomów w dół i rozpoczęłam wspinaczkę do starej części państwa-miasta. Tam znajduje się książęcy pałac zamieszkiwany przez księcia Alberta II Grimaldi i jego rodzinę. Idąc przed siebie znajdziemy się w gąszczu wąskich splątanych uliczek charakterystycznych dla śródziemnomorskich miast. Miłe wytchnienie od zwartej, betonowej architektury nowszych dzielnic.

O zmierzchu senne dosyć miasto zaczęło ożywać. Bar w porcie wypełnił się pięknymi, młodymi i bogatymi. Ciszę wieczoru rozrywał warkot silników sportowych samochodów, ulice zamieniły się w rewię mody. Ja niestety musiałam wracać do Nicei, weszłam więc na pokład mojego superjachtu i odpłynęłam na otwarte wody wyobraźni. 


Pałac rodziny Grimaldi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...